Ryzykowna wolność kota. Koty są zwierzętami ruchliwymi i chętnie wykorzystującymi możliwość poruszania się we wszystkich trzech wymiarach, a nie tylko w poziomie. Najlepiej czują się, gdy mogą dowolnie przebywać w domu, zapewniającym im poczucie bezpieczeństwa, tu sypiać, jeść, pieścić się ze swymi opiekunami i pielęgnować młode, ale również swobodnie wychodzić do ogrodu, na podwórko czy w pole i zarośla. Niewielki przydomowy ogród zwykle też im jeszcze nie wystarcza, a ponieważ z dużą zręcznością pokonują płoty i siatki, i jeśli inne zwierzęta, ludzie i przeszkody ich nie powstrzymają, mogą czasem oddalać się o setki metrów. Gdyby kotu nic tam nie groziło, byłaby to sytuacja optymalna. Często jednak bywa inaczej.
Na kota biegającego swobodnie, poza domem i poza dobrze strzeżonym ogródkiem jego opiekunów, czyhają dziesiątki niebezpieczeństw. Są to psy, pojazdy mechaniczne, trucizny, wrodzy ludzie, w tym przede wszystkim źle wychowane dzieci i rozwydrzona młodzież, a także myśliwi, sidła kłusowników itp. W miastach grasują wyspecjalizowani złodzieje kotów, sprzedający je później na psychiczne i fizyczne tortury w doświadczeniach instytutów mniej lub bardziej naukowych, oraz na mięso i futra. Tu trzeba od razu wskazać radę zniechęcającą „futrzarzy”: w okresie, kiedy kot porasta ładną gęstą sierścią, a więc późną jesienią, należy nożyczkami wystrzyć mu w poprzek ciała, zwłaszcza grzbietu, kilka wyraźnych „schodków”, co uczyni jego skórę bezwartościową dla celów kuśnierskich, a kotu nie będzie przeszkadzać. Na różne wrogie działanie najbardziej są narażone koty podwórkowe w miastach i osiedlach. Pisałam już o konieczności zapewnienia im bezpiecznych kryjówek w ogrzewanych zimą piwnicach, komórkach itp., dostarczania skrzynek i pudeł z sianem, wiórkami lub papierami (do snu i ochrony przed zimnem) i o niezbędności regularnego karmienia, ze stosowaniem doustnych środków antykoncepcyjnych w tabletkach (artykuł. „Ograniczenia rozrodczości”).
Jeżeli ktoś ma w domu kota, któremu pozwala wychodzić do ogródka, co w zasadzie jest dlań przyjemne i zdrowe, powinien zabezpieczyć ogrodzenie, aby jego podopieczny nie mógł się przez nie wydostać. Wobec przysłowiowej kociej zręczności nie jest to łatwe i w każdym przypadku wymaga indywidualnego rozwiązania. Najskuteczniejsze zapory, np. szeroki rów z wodą, gładki, trzymetrowej wysokości mur czy „elektryczny pastuch” rzadko tylko możliwe są do zrealizowania.
Tereny gęsto zabudowane stwarzają jeszcze większe zagrożenie niż obszary małych domków z ogródkami. Toteż opiekunom kotów mieszkaniowych odradzam wypuszczanie ich, np. z parterowych okien lub drzwi, na podwórza i uczęszczane przez ludzi i psy tereny pomiędzy budynkami. Trzeba sobie przyswoić jako zasadę, że wychodzenie kota poza obręb mieszkania prędzej czy później musi skończyć się dramatycznie. Ale oczywiście kot, rwący się do penetrowania dużego, pełnego rzeczy emocjonujących i ciekawych, terenu nie wie (bo i skąd ma wiedzieć?) i nie wyobraża sobie, jakie straszne zagrożenia tam na niego czyhają. Tę wiedzę i tę wyobraźnię powinien za niego mieć jego człowieczy przyjaciel. Warto przy tym wiedzieć, że terytorium (rewir łowiecki) kota wynosi, we względnie niezabudowanym terenie, kilkadziesiąt hektarów.