Uroda i wdzięk. Od niepamiętnych czasów ludzie wrażliwi na doznania estetyczne doceniali piękność kotów. Ta cecha, w różnych wydaniach, charakteryzuje wszystkie (a więc około 40) gatunki należące do zoologicznej rodziny kotów (inaczej mówiąc: kotowatych). Zachwyt ten wyraża się choćby w owym bardzo naiwniutkim okrzyknięciu Iwa „królem zwierząt” i — niestety — w tak chciwym ozdabianiu się futrami lampartów (panter), gepardów, tygrysów, ocelotów, jaguarów, serwali, rysiów, żbików i innych dużych i małych gatunków kotów. Doprowadziło to do tak znacznego wyniszczenia tych gatunków, że musiano objąć je ochroną. W wielu krajach powstał silny ruch społeczny na rzecz obrony tych wspaniałych zwierząt. Znane są np. zdjęcia sławnej aktorki Giny Lolobrigidy, zatykającej uszy, by nie słyszeć okrzyków gwałtownej dezaprobaty i gwizdów zebranych ludzi, którzy ujrzeli ją w futrze ze skór lamparcich.
Znawcy problemów estetyki uważają, że koty dzielą się tylko na dwie kategorie: na piękne i na bardzo piękne.
Uroda kotów przejawia się nie tylko w najrozmaitszych efektach kolorystycznych i deseniu sierści. Ich okrywa włosowa dostarcza ponadto niezwykle miłych wrażeń dotykowych, a jeśli jest dobrze utrzymana i czysta, również bardzo delikatnych i miłych odczuć zapachowych, zupełnie różnych od tych woni, którymi koty znakują swoje terytorium i które dla wielu osób są nieprzyjemne.
Niezrównane też są postawy ciała i ruchy kotów, zręczne, płynne, niechybne, pełne wdzięku i ekspresji. Ktoś powiedział kiedyś, że kot jest jak aktorka — stale pozuje. Tylko, że u kota to przybieranie „awantażownych” póz jest całkowicie naturalne i wyzbyte afektacji, a gracje niewymuszone.
Czystość. Kocia czystość stała się aż przysłowiowa, choć tylko nieliczne koty dobrowolnie kąpią się w wodzie. Żaden jednak kot nie będzie rozmyślnie i z upodobaniem tarzał się w nieczystościach, co tak lubią psy, ku utrapieniu swych opiekunów. Kot może się oczywiście zabrudzić, gdy zmuszony głodem wchodzi do śmietnika albo z zimna chowa się w zakamarkach, przy zasmolonym kominie czy w zakurzonej piwnicy. Są to sytuacje przymusowe. Natomiast z własnej woli kot spędza mniej więcej czwartą część swego aktywnego życia na pielęgnacji ciała, a przede wszystkim oczyszczaniu i wygładzaniu sierści szorstkim językiem. Także swe odchody kot pozostawia (jeśli nie jest znerwicowany) z reguły na jednym miejscu i jeśli może, starannie je zagrzebuje, co bardzo ułatwia współzamieszkiwanie z nim.
Złowrogie bzdury. Wszystko to ujmuje szczególnie osoby o niezablokowanych wrażliwościach psychicznych, nie poddające się zakorzenionym jeszcze w ciemnocie średniowiecza schematom myślowym, powtarzanym bezkrytycznie niestety również przez niektórych, skądinąd inteligentnych ludzi. Mniemania te, przesądy i uprzedzenia określić można krótko jako złowrogie bzdury. Nie ma chyba zwierzęcia, na którego temat naopowiadano by tyle głupot, co na temat kota, i to bynajmniej nie tylko w przysłowiowym maglu, ale i w publikatorach. Tak bowiem można tylko nazwać wszelkie, lękiem podszyte, demonizowanie kociej natury i różne brzydkie literackie karykatury kocich osobowości. Autorzy takich nonsensów własną obawę i nieumiejętność nawiązywania kontaktu psychicznego ze zwierzęciem podnoszą do rangi twierdzenia, że z kotem jakoby nie sposób było naprawdę się zaprzyjaźnić. Znamienne jest, że do zagorzałych nieprzyjaciół kotów, jak podają różni autorzy, należeli Dżingis-Chan i Hitler, a więc ludzie o straszliwej, wszystko zagłuszającej agresywności, zapewne również o głębokim podłożu lękowym. Podobnie, średniowieczną ciemnotą i zabobonną bojaźnią przed czymś niezrozumiałym motywowane były różne, kompromitujące dla władz kościelnych i świeckich, akty obskuranckiej okrutnej wrogości przeciwko Bogu ducha winnym kotom, szczególnie tym tak bardzo pięknym bo czarnym.
Czarny kot przebiegł drogę. Zagrożenie dla kota jest w takiej sytuacji ogromne, natomiast dla człowieka — żadne. A jednak istnieją jeszcze ludzie, którzy boją się przebiegającego im drogę kota, szczególnie, jeśli jest czarny. Zarówno ten strach, jak i wynikająca zeń agresywność wobec kotów, wywodzą się ze średniowiecznej ciemnoty.
Powód do zadowolenia. W każdym razie, człowiek zwłaszcza mężczyzna, który zyska sobie ufność i przywiązanie kota, ma podstawy aby uważać się za nietuzinkowego.
Tępiciele gryzoni i owadów. Na zakończenie trzeba jeszcze wspomnieć o względach czysto praktycznych, dla których wiele osób ceni koty. Jest to oczywiście ich rola tępicieli drobnych gryzoni i uciążliwych owadów, żyjących w mieszkaniach.
Oddziaływanie terapeutyczne. Wreszcie warto tu jeszcze wspomnieć, że u nas w dobie żywiołowego rozwoju radiestezji i pokrewnych gałęzi wiedzy paramedycznej, słyszy się z wielu stron, że koty ,,są zdrowe” jako współlokatorzy, a niektórzy lansują nawet opinię, że kto sypia z kotem, może się ustrzec przed przykrymi dolegliwościami, jako że podobno napięcia elektryczne, jakie wzbudza żywe kocie futerko (a nie martwa skórka!), jak również inne właściwości kociego organizmu, działa łagodząco. Koty koją bowiem różne dolegliwości, np. typu reumatycznego. Łagodne kocie mruczenie stwarza nastrój intymności i uspokaja nerwy przed zaśnięciem. Takich oddziaływań nie stwierdzono ze strony żadnego innego zwierzęcia domowego. Niemniej wszakże błędem byłoby spodziewanie się rewelacyjnych uzdrowień w chorobach już zaawansowanych, powstałych na tle zakaźnym albo organicznym, np. dyskopatii. Ale i w takich przypadkach słyszy się nieraz o pewnej uldze, jaką przynosi kontaktowe oddziaływanie przyjaznego kota, który nie tylko użycza swego miłego ciepła, ale czasem w niepojęty sposób potrafi wyczuć u bliskiego człowieka obolałe miejsca pod skórą (np. po złamaniu) i aplikować opiekuńczy i kojący, cowieczorny masaż swym szorstkim jak mała tarka, ledwie wilgotnym językiem.