Transport kota.
Przetransportowanie kota do innego mieszkania, do lekarza weterynarii czy do innej miejscowości jest problemem, który wymaga przemyślenia, pozwalającego uniknąć konsekwencji przykrych zarówno dla kota, jak i jego niefortunnego przewoźnika.
W naszych sklepach i straganach, wyspecjalizowanych w koszykarstwie, można kupić wiklinowe klateczki z uchwytem na wierzchu i drzwiczkami, zamykanymi na zaszczepkę, co jest często zamknięciem niewystarczającym. W zasadzie pojemnik ten dobrze nadaje się do transportu małych zwierząt, a więc i kotów. Trzeba jednak zwracać uwagę przy zakupie, aby drzwiczki były szczelne i nie odginały się w górnym i dolnym rogu, gdyż koty nieraz próbują się siłą tamtędy przecisnąć. Dno tego pojemnika powinno zostać wyłożone miękką wyściółką lub sporą ilością siana, zwłaszcza gdy na dworze jest zimno. W zasadzie jednak zaletą wiklinowej plecionki jest przewiewność, a zarazem słaba przejrzystość, zapewniająca kotu przynajmniej jakie takie poczucie bezpieczeństwa. Wadą jest natomiast wspomniana przewiewność w razie chłodu i wiatru. W takich warunkach klimatycznych należy pojemnik osłonić grubą tkaniną pozostawiając okienko tylko w drzwiczkach na przodzie.
Dobrym pojemnikiem transportowym może też być zwykła, odpowiednio duża klatka dla kanarków, której jedna z mniejszych ścianek została wymontowana i ponownie zamocowana na zawiasach, np. na rzemykach przybitych na górze albo na dole. Powstaje wtedy z niej klapka, którą po zamknięciu przymocować można sznurkiem lub drutem do górnej ewentualnie dolnej części obramowania. Z wyjątkiem tej przedniej ściany – klapy, klatka powinna być owinięta papierem lub tkaniną, aby kot był spokojniejszy i wysłana czymś miękkim. Całość można ująć w rzemienne troki z uchwytem lub obwiązać linką.
Niektórzy przenoszą koty w torbach i koszykach na zakupy, można sobie jednak na to pozwolić tylko ze zwierzętami bardzo spokojnymi, nie bojącymi się ulicznej wrzawy, huku, wstrząsów i wibracji. Zamykane torby nie są odpowiednim pojemnikiem transportowym, gdyż mają słaby dostęp powietrza i w czasie upału zwierzę przegrzewa się.
Bardzo oswojonego z przenosinami kota można też trzymać ,,za pazuchą” lub tylko na rękach. Jeżeli np. wyjeżdża się z nim regularnie samochodem na wieś, wie on z doświadczenia, że przejazd niczym przykrym mu nie grozi, toteż w drodze z domu do samochodu zachowywać się może spokojnie, co nie znaczy, że na pewno nie wystraszy się jakiegoś niespodziewanego wydarzenia lub nawet czegoś nieznanego w samochodzie. Przerażone zwierzę może wyrwać się opiekunowi i gnając w panice ulec wypadkowi, np. dostając się pod koła jakiegoś pojazdu. Aby takich niespodzianek uniknąć, praktyczniej jest na przednią połowę ciała kota nawlec siatkę na zakupy (podkreślam siatkę, a nie plastikową foliową torbę, którą nie wiadomo dlaczego ostatnio też niekiedy nazywa się siatką!). Kot czuje się w niej trochę bezpieczniej, a ponieważ ma skrępowane nieco ruchy można go z łatwością przytrzymać.
Wewnątrz pojazdów, zwłaszcza przy znacznej szybkości, niektóre koty cierpią na chorobę lokomocyjną. Można je tam wprawdzie wyjąć z klatki, gdyż mniej się boją niż na ulicy, ale trzeba trzymać je na kolanach lub obok, i to koniecznie na kuwecie wyłożonej ligniną. Nie panują bowiem wtedy nad wydalaniem moczu i kału, które wraz z ową ligniną łatwo wtedy wyrzucić. Złe samopoczucie (zapewne nudności) powodują, że zwierzę może być silnie zdeprymowane i głośno miauczy. Zmniejszenie szybkości jazdy sprawia mu wyraźną ulgę. Podanie kotu przed podróżą aviomariny nie daje pożądanych rezultatów, można ewentualnie próbować podania mu ćwierci tabletki luminalu a 0.015 (tzw. luminaletki).
Małe kocię najlepiej i najbezpieczniej jest przenosić w cienkiej i sprężystej siateczce, na przykład po paczkowanych warzywach. W razie chłodu należy kocię nakryć ciepłą tkaniną lub schować je „za pazuchę w razie upału dłoń powinna być od kota odizolowana miękką tkaniną bawełnianą, która wchłonie pot z przegrzanej ręki.