Byliśmy z Maja u weterynarza, ponieważ zauważyliśmy u niej coś nabrzmiałego w okolicach odbytu. Podejrzewaliśmy zapalenie gruczołów przyodbytowych i niestety nie pomyliliśmy się. Jednak nie sądziliśmy, że przez noc stworzy się z tego ogromny ropień.
Ropień musiał zostać nacięty i wyczyszczony z ropy. Nawet Pani weterynarz, która właśnie wróciła z macierzyńskiego, zakrywała twarz, ponieważ zapach był powalający. Pół szklanki ropy siedziało w tej brzydkiej ranie!
Maja dostała antybiotyki a ropień przepłukano roztworem soli fizjologicznej. Rana, wielkości 1 cm musiała zostać zaszyta specjalnym zszywaczem. Moja biedaczka musi teraz nosić plastikowy kołnierz i wogóle nie jest z takiego stanu rzeczy zadowolona! W czwartek idziemy na kontrole i kolejne płukanie rany. Także drugi gruczoł musi zostać oczyszczony, zanim wda się zakażenie.